Michale,
Twój list zainspirował mnie do krótkiego śledztwa. Odkryłem, że Zosia jest kochanka dziada u brodu. Staruch pruje ją każdego wieczora a potem puszczają razem kolorowe baki, spektakularny widok swoją drogą. Rzecz w tym że oni nie zajmują się hodowlą gołębi a sów uszatych. Gdy wróciła od dziada związałem ją i wrzuciłem do obory. Jutro idę do wsi po inna sierotę. Danka mówi, że to przeklęta okolica. Mnie tam się tu podoba, po drodze utłukę dziada jak tylko powie mi jak puszczać kolorowe bąki…
Chrobrze uderz jenota,
Jan
Drogi Janie,
Żądam wydania mi Zosi wraz z całą jej hodowlą sów uszatych. Honor nakazuje mi pomścić śmierć syna. Powieszę tę latawicę za dupę na haku, jak onegdaj tego domokrążcę, który sprzedał mi felernego odpustowego kogucika. Kogucik miał wygrywać o północy Mazurka Dąbrowskiego, a zamiast tego nucił co godzinę „Hiszpańskie dziewczyny”, a po tygodniu coś mu się zablokowało i już nie kręcił kuperkiem.
Na Twoim miejscu odpuściłbym sobie sieroty, a sprawił fretkę, albo świnię wietnamską. Słyszałem, że są niezwykle mądre, niektóre same potrafią ułożyć gres na patio.
Kolorowe bąki dziada u brodu to nie żadna magia, a zwykłe szarlataństwo podpatrzone u Cyganów. Wystarczy napompować sobie do tyłka płynu do mycia naczyń zmieszanego z farbkami olejnymi. We Wiedniu karzą stryczkiem za takie praktyki, młodzież szybko podłapuje tego rodzaju figle, a potem na swą zgubę eskperymentuje z wybielaczami i krochmalem. Zaklinam Cię, nie baw się w to.
Chochlik użądlił Jadwigę,
Michał

