Chaos, panie i panowie!
Mrówkojadów całe mrowie,
Stado kaczek, klucz żurawi,
Brudny ratler ciotki Flawii,
Krwawa miazga, wanna flaków,
Miska gwoździ i wkrętaków
Młotek, wędka i motyka,
Kapeć ojca scholastyka.
W jednym miejscu, w jednym czasie,
W pełni chwały, w pełnej krasie,
Sole, flądry i karasie;
Montezuma, Matuzalem,
Bracia Mniejsi, wiedźmy z Salem;
Wojewoda, wuj prałata,
Marchew, groszek i sałata.
W jednej zupie, w jednej dupie,
Portier, barman, cieć i krupier;
Asia, Kasia, Ania, Zosia,
Dzika kieł, kopyto łosia.
Wszystko miesza się i skwierczy
W sosie z grasic i nadnerczy.
Jezus, Maria, Poncjusz Piłat!
Tarcie, prędkość, pęd i siła,
Ekonomia, statystyka,
Miłość, seks i gimnastyka.
Błazny, głupki, zabijaki,
Kotlet, grzybki i ziemniaki.
W głowie płytka, w ustach frytka,
Sfrustrowana emerytka
Swoją laską w ruch wirowy
Wprawia budyń malinowy.
Chryste Panie, słodki Boże!
Już składników całe morze,
Cała kuchnia upaprana,
Skórka z kiwi, miąższ z banana.
Z gara wierzchem się wylewa!
Krzaki, krzewy, mchy i drzewa,
Leśna kuna, dziecię zduna,
Drży trącona bulwą struna.
Kawka, szafka i karafka,
Zakażona HIV agrafka.
Dajcie ognia, lejcie wódki,
Czas fermentu wciąż za krótki!
Wciaż z fileta sterczą ości;
Jęczy para z wszechradości,
Na kanapie i na sofie
Naliczając wersy w strofie.
Już nie zdzierżę, już nie mogę,
Miałem siodło, mam ostroge,
Zamiast bata, stara szmata,
Już z kartofla mam batata.
Nic nie warte spodnie zdarte,
żartem mknę jak Bonaparte;
Skoro Chaos, no to Chaos!
Niechaj płonie cały Laos!
W kłębowisko leci basza,
Maharadża, ryż i kasza,
Przyjaciółki, przyjaciele,
Muchy, pszczółki, bąk i trzmiele.
Przypalają się składniki,
Przywierają do dna wnyki,
Psy, szaszłyki i grabarze,
Stopy moje w ogniu smażę.
O co chodzi, co jest grane?
Kurczak rżnie się z bakłażanem!
Biegnie węgorz, leci tapir,
Czyści skrzydła swe okapi.
Rany boskie, wąż na drzewie
W brydża z martwym gra cietrzewiem.
Wzrok odwracam, napotykam
Pstro zębate, część świecznika,
A pod kołdrą marakuję
Stary prawnik defloruje.
Wodą wzdęta dziś homilia,
Z chwastem parzy sie wanilia,
Lwy, tygrysy i gepardy
Sa bez smaku bez musztardy.
Złoty Chaos, wieczny Chaos!
Tańczy z Psyche Menelaos,
To jest jakaś tragifarsa!
Jowisz kupił i zjadł Marsa,
Nike pchnęła Psyche sztychem,
Przepychając się z przepychem.
Grafomania, paranoja,
Chaos wielki jak sekwoja;
Wśród idiotów jam jest baron,
Zamiast mózgu mam makaron,
W mojej duszy snieżek prószy,
W czaszce przestwór głuchej głuszy.
Matko Boska, co ja zrobię,
Kipi sobie trumna w grobie,
Zmarła flaszka, pęka czaszka,
Cała reszta – puch i fraszka.

